poniedziałek, 3 sierpnia 2015

AHOJ! MAZURY ~ 19.07-26.07


To był najbardziej spontaniczny wakacyjny wyjazd jaki pamiętam! Skład osobowy wyklarowany dzień przed wyjazdem i miejsce obrane wyłącznie za pomocą palca i mapy! Żadnych opinii, wcześniejszego researchu, bukowania noclegów czy współrzędnych GPS. Urlop jest więc bezapelacyjnie trzeba się gdzieś ruszyć. Gdziekolwiek, byle jak najdalej od domu, bez planu. Jak się możecie domyślać, było fantastycznie!

Pamiętajcie, nie ma złej pogody! Pewnie, że byłoby świetnie, gdyby podczas naszego urlopu codziennie lał się żar z nieba zapewniający idealną opaleniznę ale nauczona wieloletnim doświadczeniem i mająca Chłopa słabo tolerującego słońce wiem, że jaka by nas nie zaskoczyła aura, tylko od nas zależy jak wykorzystamy dni urlopu. Pogodę podczas naszego pobytu na Mazurach można książkowo nazwać tą w tak zwaną "kratkę", ale dni pochmurne i deszczowe spędzaliśmy na zwiedzaniu mazurskich stolic, portów, zabytków i historycznych miejsc, a słoneczne wykorzystywaliśmy na intensywne plażowanie, wycieczki na jezioro kajakiem czy rowerem wodnym albo moczenie zadków w wodzie. 

Początkowo tego nie planując po raz kolejny wylądowaliśmy w miejscu, które z serca mogę polecić wszystkim szukającym bazy noclegowej, w której unikniecie tłumów turystów i poczujecie cudowny mazurski klimat - mówię o miejscowości Wilkasy nieopodal Giżycka. Bliskość z dużym znanym miastem daje nam duże możliwości na różnorakie spędzanie czasu, a maleńki port, kilka knajpek ze świeżą smażoną rybą i wieczornymi koncertami szant pozwolą każdemu poczuć się niczym prawdziwy morski wilk! 

Jeśli chodzi o atrakcje turystyczne, które zdążyliśmy zobaczyć to poniżej zostawiam kilka wybranych przez nas punktów wycieczki wraz z moją subiektywną oceną czy warto wybrać się w to miejsce.

WARTO | Z pewnością polecam Wilczy Szaniec, który daje możliwość zagłębienia się w historię II wojny światowej, zobaczenia kwatery Adolfa Hitlera i miejsca słynnego zamachu na jego osobę. Niestety obecnie większość z budowanych niegdyś baraków jest ruiną, ale i tak podróż w tego typu miejsca jest jak gdyby podróżą w czasie. Uwaga na przewodników! Warto dołączyć do małej grupy zwiedzających, która wynajmuje sobie osobę oprowadzającą po tym terytorium, która przybliży nam historię miejsca i sytuacje z nim związane, ale niestety nasz przewodnik pragnął ustanowić rekord w ilości przeprowadzonych grup i narzucając tempo tak szybkie, że nawet ja dostawałam miejscami zadyszki i przy każdym z bunkrów opowiadając średnio po dwa zdania po pół godzinie byliśmy spowrotem u bram wjazdowych. Nie kryliśmy zniesmaczenia jego nieprofesjonalnym zachowaniem, wobec tego przestrzegam - warto uważnie przyjrzeć się osobie, której decydujemy się zapłacić za usługę oprowadzenia.


WARTO | Spływ rzeką Krutynią to chyba największa atrakcja południowej części Mazur. Krytuń i pobliskie miejscowości słyną z organizowania spływów kajakowych, a wypożyczalnia potrzebnego sprzętu mieści się prawie w każdym domu! Czegoś takiego to jeszcze nie widziałam, żeby wzdłuż ulicy wszędzie stały kajaki i ogłoszenia zachęcające do udziału w spływie. Długa, czterogodzinna trasa, płytka i czysta woda, lekki nurt, piękne widoki zwłaszcza w części zalesionej gwarantują aktywnie spędzony czas i zarazem błogi relaks. Minusem jest jedynie to, że ta popularna w tym rejonie rozrywka czyni z rzeki autostradę dla kajaków i trzeba uważać na stłuczki i omijać maruderów.



WARTO | Port w Mikołajkach to niezwykle urokliwe miejsce! Kilkadziesiąt jachtów, które można podziwiać spacerując po molo i piękne knajpki utrzymane w stylu marynarskim automatycznie przypadły mi do gustu! Jeśli jeszcze zapuścicie się tam na zachód słońca możecie być pewni, że zakochacie się w tym miejscu. Dużo większy jest port w Giżycku, jednak tam zamiast szumu jeziora i melodii szant podczas pałaszowania sandacza towarzyszy nam buczące techno z pobliskiego lunaparku albo brzdękanie cymbergaja. W dodatku więcej tam frytek i kebabów niż prawdziwych mazurskich przysmaków. Niestety ktoś wpadł na genialny pomysł, aby uczynić to miejsce iście turystycznym, co w moich oczach mocno je zepsuło i skomercjalizowało.


RACZEJ NIE WARTO | Zaliczyliśmy również Park Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie. Duża przestrzeń parku jest podzielona na ogromne zagrody, wzdłuż których została poprowadzona ścieżka dla zwiedzających. Jest to miejsce dobre dla rodzin z dziećmi, które mają możliwość obcowania ze zwierzętami mniej lub bardziej dzikimi (kto zalicza osła czy kozę do grona dzikich zwierząt?), ale trudność zwłaszcza dla maluchów stanowią drabinki, po których zwiedzający muszą przedostawać się pomiędzy zagrodami. Przewodnicy biorą zbyt duże grupy, co jest związane z długim oczekiwaniem na przeprawienie się wszystkich przez drabinki i również nie są zbyt hojni w udzielaniu informacji o zwierzętach. Dodatkowo w mojej ocenie cena biletu jest zbyt wysoka do zasobów parku. Jedynym plusem tego miejsca jest to, że nie jest to standardowe ZOO, a zwierzęta żyją w bardzo naturalnym dla nich środowisku oraz możliwość spaceru, ale równie dobrze można samemu wyruszyć w las nikomu za to nie płacąc.

RACZEJ NIE WARTO | Wioska Galindów mieści się w Iznocie nieopodal Mikołajek, a informują o niej wszelkie przewodniki po pojezierzu, afisze i znaki drogowe. Zdecydowaliśmy więc pojechać tam i przekonać się czym nas zaskoczy. Niestety mnie osobiście nie zaskoczyła niczym. Były drewniane rzeźby i posągi, była projekcja filmu o plemieniu, podziemia budynku zaaranżowane w labirynty i jaskinie i restauracja serwująca przysmaki nie z tej epoki, jednak w ogólnym rozrachunku było tam dość nudnawo. Być może wizyta tam była dla mnie małoatrakcyjna z powodu mojego niskiego zainteresowania tak odległą historią naszych rejonów, a być może zabrakło osoby, która wtajemniczyłaby nas w historię Galindii i wyjaśniła ich tradycje (co jest organizowane na terenie Galindii, czego byliśmy świadkami, ale niestety nie uczestnikami).
______________________________________________________________________________________________________________________

Biorąc pod uwagę to, że sezon wakacyjny w pełni i wielu z Was jeszcze ma przed sobą wakacyjny wypoczynek, przygotowałam dla Was coś specjalnego! Oprócz garstki zdjęć, jakie ze sobą przywiozłam z Mazur mam dla Was też kilka wskazówek na to, jak się przygotować do wakacyjnego wyjazdu, o czym należy pamiętać pakując walizkę i co wziąć pod uwagę przy planowaniu urlopu. Bierzcie, inspirujcie się, pakujcie manatki i jedźcie gdzie tam, gdzie Wam wskażą zamknięte oczy i palec na mapie!

1. APARAT TWOIM SPRZYMIERZEŃCEM - w dzisiejszych czasach śmiem twierdzić, że sprzęt fotograficzny pakuje się w pierwszej kolejności. Kto by pomyślał, że nasze mamy i babcie zaczynały od naszykowania czystej bielizny! Aparat i wszystkie jego akcesoria (obiektywy, zapasowe baterie, ładowarka do baterii i miliony kabelków) to zdecydowany niezbędnik, ażeby poza wspomnieniami zatrzymanymi w głowie przywieźć ze sobą coś bardziej namacalnego. Pamiętaj jednak, że nie wystarczy tylko dźwigać lustrzankę ze sobą przez cały dzień - trzeba jej jeszcze używać. Dodałabym jeszcze używać mądrze. Nie musisz fotografować każdego swojego posiłku, plażowiczów, każdego robaka w trawie czy chmur na niebie. Rób zdjęcia z głową tak, aby nic Cię nie omijało. Nie poświęcaj temu 3 godzin dziennie, ale sfotografuj wszystko to, na co chętnie rzucisz okiem po powrocie wspominając te wakacje. Wiem po sobie, że ciężko to pogodzić, bo piękne kadry widzę dosłownie wszędzie, ale mam z tyłu głowy zawsze myśl, że najważniejsze jest to, by jak najlepiej przeżyć ten pobyt. A kiedy już przywieziesz ze sobą zdjęcia, przebierzesz je i wybierzesz kilkadziesiąt najpiękniejszych, świetnym pomysłem jest zorganizowanie najbliższym slajdowiska i relacjonowanie im Waszych wakacyjnych perypetii na podstawie zdjęć. Wtedy zdecydowanie lepiej poznają i odczują to, co Wy przeżyliście!

2. AKTYWNOŚĆ PRZEDE WSZYSTKIM! - ja wiem, wakacje to dla wielu błogie lenistwo, brak pośpiechu i odpoczynek. Zgoda! Ale ja radzę Wam wyjechać z nastawieniem, że każdą godzinę spędzacie w sposób aktywny! Unikajcie bezczynnego siedzenia w hotelowym pokoju, nie upijajcie się wieczorem do nieprzytomności, żeby następny dzień spędzić w całości w łóżku. Macie tylko kilka dni, jesteście w nowym miejscu, które co rusz odkrywa przed Wami nowe miejsca i nowe możliwości - korzystajcie z tego! Nawet kosztem niedospania czy zadyszki - gwarantuję, że leniuchować możecie w domu po pracy. Żebyśmy się dobrze zrozumieli - nie jestem przeciwna plażowaniu i wylegiwaniu się na słońcu, jeśli to dla Was sposób na spędzenie dnia, proszę bardzo! Warto sobie takowy dzień zaserwować! Jeśli macie jednak taką możliwość (a na Mazurach jest ich mnóstwo!) wskoczcie na rower i przejedźcie okolicę, wypożyczcie kajak i wypłyńcie nim na sam środek jeziora albo zorganizujcie sobie wycieczkę do największych miast w okolicy i zobaczcie najważniejsze zabytki! Nie ma dla mnie nic gorszego niż zakotwiczenie się na tydzień na plaży w tym samym miejscu, na tym samym kocu, gdzie jedyną zmienną jest kolor naszego bikini. Niech się dzieje!

3. SPRYTNIE SPAKOWANA WALIZKA - ubolewam nad tym, że na wyjazd nie można zabrać ze sobą wszystkiego - w końcu nigdy nie wiemy co w danej chwili będzie nam niezbędne! Walizki i samochodowy bagażnik nie są jednak z gumy i warto dobrze przemyśleć, co ze sobą zabierzemy. O aparacie już wspomniałam, zdradzę Wam jednak moje rady na to, jak się spakować i jednak zmieścić wszystko, co chcemy! Znalazłam gdzieś w czeluściach Internetu sposób na pakowanie, w który sama nie wierzyłam dopóki go na sobie nie przetestowałam. Zamiast standardowo składać koszulki, sukienki i spodenki spróbujcie wszystko zrolować! Tak zwinięte ubrania zajmują mniej miejsca w walizce, a w dodatku dają większą pewność, że nie będziemy wyglądać jak wyjęci krowie z gardła (na żelazko turystyczne ja nie mogłam sobie pozwolić). Warto jednak zabrać ze sobą coś, co umili nam tak zwany wolny czas - piłkę plażową, badmintona czy karty. Nie zajmują wiele miejsca, a dostarczą nam rozrywki zwłaszcza w pochmurny dzień.

4. NOTES I DŁUGOPIS STRZAŁEM W DZIESIĄTKĘ - wrzuciłam je do torby w ostatnim momencie z myślą o tym, że czasem trzeba zanotować numer telefonu do właściciela kwatery albo spisać sobie listę zakupów. Na miejscu okazało się, że każdy poranek spędzałam z tymi gadżetami! Notes był dla mnie swego rodzaju pamiętnikiem i poza ramowym planem dnia, który sporządzałam każdego wieczoru, aby dokładnie pamiętać co w którym dniu się wydarzyło skrupulatnie notowałam wszystkie śmieszne dialogi, jakie pojawiały się między nami i każdy żart, który wywołał salwę śmiechu. Tym sposobem wróciłam z zapisanymi kartkami pełnymi wspomnień, które pięknie uzupełniają fotografie. Z nieskrywaną przyjemnością będę do nich wracać i odpamiętywać sobie tamte chwile.

5. OTWARTOŚĆ NA NOWE DOZNANIA - podsumowując sobie cały wyjazd zrobiłam wiele rzeczy, których sama po sobie się nie spodziewałam. Wbiegłam do chłodnego jeziora o zachodzie słońca i zanurzona po szyję ciupałam w piłkę plażową, objechałam rowerem cały Niegocin mimo, że rzadko posługuję się tym środkiem lokomocji. Wakacje to dobry czas na robienie tego, czego w ciągu roku nie jesteśmy w stanie zrobić. Zaskoczmy się, przyjmijmy propozycję znajomych na spędzenie czasu w taki sposób, jedźmy na wydarzenie, o którym informuje przypadkowo spotkany plakat. Podejmujmy decyzje szybko, spontanicznie i bez długiego analizowania. Uwierzcie, że gdzie się nie obejrzycie czeka na Was mnóstwo atrakcji, a samo plażowanie tak powszechne wśród pozostałych turystów będziecie traktować nie jako cel główny wyjazdu, ale jedynie jeden z wielu punktów harmonogramu!

Wszyscy, którzy są ze mną na Instagramie (TU) mogli towarzyszyć nam w tym wyjeździe, poczuć zapach mazurskiego wiatru i usłyszeć szum fal jeziora (a przynajmniej mocno starałam się, żeby tak się stało!) za sprawą kadrów-pocztówek, które na bieżąco umieszczałam na drewnianym koncie.










Wprost nie mogę się doczekać chwili, kiedy znów tam wrócimy. Liczę na to, że następnym razem uda nam się podryfować jachtem po jeziorach i poczuć się jak prawdziwi mazurscy marynarze! Mam nadzieję, że moja relacja wielu z Was zachęciła do wyjazdu na pojezierze i ciągłego odkrywania naszych pięknych polskich zakątków!

zdjęcia - Patrycja Patrykiewicz


    

2 komentarze:

  1. super ze wakacje udane :) najwazniejsze ze jestes zadowolona i przywiozłaś cudne wspomnienia. nigdy nie byłam na mazurach i bardzo chciałabym to nadrobic. zdjęcia sliczne!

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypadkowo trafiłem na tego bloga. Patrycja będziesz jeszcze pisać, bo żal, że od kilku miesięcy nic tu nie ma.
    Piękny blog, taki estetyczny:) ...a mazury uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń