Z końcem czerwca w mojej głowie pojawił się nieśmiały pomysł, aby zupełnie zmienić oblicze naszego balkonu. Pragnęłam, aby miejsce stanowiące składzik na wszelkiego rodzaju brzydkie i małoużyteczne przedmioty właścicielki mieszkania zmieniło się w kącik, w którym będziemy mogli zjeść śniadanie na świeżym powietrzu i poczytać ulubioną książkę. Słysząc aprobatę Chłopa, czym prędzej oboje wzięliśmy się do pracy!
Ze względu na to, że jest to mieszkanie wynajmowane, nie mogliśmy pozwolić sobie na wielką rewolucję - żadne malowanie ścian czy barierek i inne wiercenie nie wchodziło w grę. Nie chcieliśmy również inwestować w wyposażenie, którego później nie będziemy mogli zabrać ze sobą. Postanowiliśmy więc wykorzystać przedmioty, które już posiadaliśmy i nadać im inną, nową funkcję.
Aby nadać temu miejscu bardziej kameralny charakter (osoby mieszkające w bloku z pewnością mnie zrozumieją), zainwestowaliśmy w folię mleczną, którą okleiśmy pleksę oddzielającą nas od sąsiadów. Dodatkowo na barierce przymocowaliśmy matę maskującą w kolorze piasku, która zapewnia cień i poczucie prywatności. Nasz balkon to raptem 2,5m2 powierzchni, więc musiałam nieźle się natrudzić, aby zaprojektować meble, które będą funkcjonalne, a nie zajmą całego balkonu. Po wyłożeniu podłogi wykładziną imitującą kamyki w odcieniach szarości zabraliśmy się za realizację projektu sofy z palet, które samodzielnie przycięliśmy (to bardziej Chłop), oszlifowaliśmy i pomalowaliśmy (to bardziej ja). Granatowy materiał udało mi się dorwać w second-handzie i za grosze powstały piękne poszewki na materac i poduszki. Moja rada: zamiast kupować materac za kilkadziesiąt złotych spróbujcie popytać znajomych i rodzinę o niepotrzebny już materac do łóżeczka dziecięcego - ja właśnie tak zorganizowałam swój!
Dwie
pobielone drewniane skrzynki służą nam jako stolik, który zmienia się w
zależności od potrzeb i pory dnia – bywa dużą ławą mieszczącą całą zastawę lub zmienia się
w stolik kawowy. Odpowiednio ustawione skrzynie mieszczą w sobie na noc koc i
poduszki, co nadaje funkcjonalności i praktyczności takiemu rozwiązaniu. Lustro z jasną ramą, które wcześniej mieściło
się w hallu wspaniale powiększa optycznie przestrzeń. Nie mogło również zabraknąć
zieleni – postawiliśmy na rośliny liściaste i sukulenty, które tak uwielbiam. Na parapecie znalazło
się również miejsce dla naszego ogrodu w doniczce, w którym hodujemy bazylię i
miętę. Całość dopełniają dodatki – muszelki, obrazki nawiązujące do morskiego
klimatu, metalowa konewka, samodzielnie wykonane i zdobione podkładki pod
szklanki i doniczki.
Teraz to dla nas z pewnością ulubione miejsce w
mieszkaniu. Nasz balkon to dowód na to, że niewielkim kosztem, czterema rękami do pracy, ogromnym pokładem chęci i wyobraźnią da się totalnie odmienić wnętrze i sprawić, że będzie jednocześnie piękne i funkcjonalne. Dodatkowo wraz z naszym nastrojem i potrzebami zmienia się jego aranżacja - manewrujemy przedmiotami, które niemal codziennie zmieniają swoje miejsce. Rytuałem stała się dla nas wieczorna lektura książki przy ciepłym blasku girlandy przymocowanej do balustrady czy relaks przy ulubionej muzyce z kieliszkiem wina.
Dajcie znać w komentarzach jak podoba Wam się ta aranżacja! Czy Wy również uwielbiacie styl 'marine style'? A może macie jakieś pytania co do realizacji? Jeśli jeszcze nie zadbaliście o wygląd Waszych balkonów - bierzcie się do pracy! Mam nadzieję, że nasza metamorfoza będzie dla Was inspiracją i zdołam zmotywować Was do zmian. Pozdrawiam!
Wiesz jak ja choruję na meble z palet? W ogródku nawet nie ma na czym posiedzieć! I o ile w opowieściach mój Mężu ma ogromne zapały, tak na tym się kończy, a moich mebli jak nie było, tak nie ma. No marzy mi się tak, i to potwornie!! Mając taki kącik w ogóle bym go nie opuszczała. Idealny!!
OdpowiedzUsuńDużo drewna, palety, poduchy i książki - idealnie :)
OdpowiedzUsuń